Sunday, May 25, 2008

Trzynastego maja

Raz do roku jest taki zaczarowany dzien, kiedy moje wysilki zostaja doceniane i nagrodzone. Dzien Matki sie nazywa. Moim niezmiennym zyczeniem jest zawsze wyrwac sie gdzies z domu, najchetniej poza miasto. W tym roku pojechalismy do Harriman State Park, krainy siedmiu jezior. Pogoda sie udala, widoki byly przepiekne oraz humory dopisywaly.

Ponizej matka - polka wyrwana ze swego naturalnego srodowiska jakim jest gospodarstwo domowe.


Dzieci byly w siodmym niebie, upojone towarzystwem tatusia, wszystkie dzielnie maszerowaly, odkrywajac po drodze rozne ciekawe rzeczy i upychajac pol lasu i kamienistej sciezki po kieszeniach.




Eh, zeby tak Dzien Matki byl codziennie. No to nastepna relacja z wypuszczenia rodzicielki na calodniowa przepustke juz za rok.
http://en.wikipedia.org/wiki/Seven_Lakes_Drive

Thursday, May 15, 2008

Biblioteka

Zapisalysmy sie w ramach socjalizacji do biblioteki publicznej. Calkiem dobry pomysl mialam musze przyznac. Bo to fajne miejsce jest. Jako czlowiek z buszu musialam sie najpierw zapytac jak, co i gdzie ale obecnie juz nam idzie bez wiekszych zgrzytow. Oddac ksiazki i pozyczyc mozna samemu, w razie klopotow jest zawsze do kogo zwrocic sie o pomoc. Dzieci same zwracaja ksiazki kladac je na ruchomej tasmie, co samo w sobie jest atrakcja, poniewaz sprawdzaja za kazdym razem dokad te ksiazki jada. Zeby wypozyczyc trzeba miec elektroniczna karte, ktora sie najpierw skanuje na czarnej plycie a nastepnie kladzie sie na niej ksiazki. Przebieg operacji wyswietlany jest na ekranie komputera. Stan swojego konta mozna sprawdzac przez internet i rowniez tam mozna przedluzac sobie terminy. Maja trzy regaly polskich ksiazek, poza ktore jeszcze nie wyszlam, polskie i inne zagraniczne filmy oraz zajecia dla dzieci. Jestem na etapie wypozyczania po kolei wszystkich filmow Almadovara jakie znajde. Dzieciom najbardziej podobaly sie zajecia, gdzie pani czytala przez trzydziesci piec minut ksiazeczki i recytowala rymowanki angazujac do zabawy wszystkich obecnych. Gdybym sie bardzo uparla to moglabym zaczac chodzic na zajecia robienia na drutach i lepienia garnkow ;-). Obowiazkowo kazdego wieczora musze corciom czytac przed cisza nocna, wszystkie chetnie sluchaja. Kiedy czasami jestem zmeczona albo mam dosc dzieci i chce sie ich jak najszybciej pozbyc, wtedy Natalka robi sceny i placze: "Mamoooo, poczytaj mi ksiazeczkeeeeee". Ufff i histerii dostaje. Chcialabym w moich dzieciach rozbudzic pasje czytania, sama nic innego nie robilam az do samego liceum i bardzo milo to wspominam. Te nieprzespane noce, czytanie pod koldra przy swietle latarki i wrzeszczaca na mnie mame. Niesmialo wierze, ze moze kiedys moje corki majac do wyboru gapienie sie bezrozumne w telewizor, granie w gry komputerowe, smarowanie sie malowidlami bez umiaru i latanie niewiadomogdzie wybiora ksiazke?

Wednesday, May 14, 2008

Inni

Nie wiem czy bierze sie to z tego, ze cala cierpliwosc zuzywam na trojke dzieciakow czy tez im starsza jestem, tym granica tolerancji sie zaweza. Ludzie doprowadzaja mnie do szalu! Ludzie na ulicach, ludzie w parku, w sklepie, sa takie dni kiedy nie powinnam w ogole z domu wychodzic. Chociaz nawet nie musze sie z domu ruszac, bo sasiedzi mnie tez denerwuja. Ci z parteru. Nie wystawiaja smieci, tluka czyms w sufit jak rozbijam raz na miesiac przez trzy minuty kotlety i smieca przed wejsciem do domu. Ludzie w samochodach blokujacy zjazdy z chodnikow na ulice, albo wjezdzajacy na pas dla pieszych jak akurat JA! przechodze z tym wielgachnym wozkiem i trzeba objezdzac, bo sie przeciez nie cofna! Ludzie w sklepach to w ogole caly osobny rozdzial mojego totalnego wkurzenia. Te wszystkie babcie wlokace sie alejkami, stawiajace wozek z zakupami na srodku i do tego na ukos. Czy ci ludzie zycia nie maja? Nie maja co robic tylko siedziec w sklepie godzinami kontemplujac polki? Juz nie wspominajac, ze w soboty i niedziele wydaje sie, ze wszyscy siedza w sklepach, jakby cala wies sie zjechala. Taki jest dziki, wolny jak slimaki tlum. Dlaczego oni za miasto gdzies nie wyjada, do parku nie pojda? A park? Plac zabaw? Te wszystkie matki, ktore plotkuja ze soba i sie nie patrza co ich ukochane, idealne dzieci robia. Ze akurat ten chlopczyk specjalnie popchnal przechodzac Anie juz trzeci raz a ten wyrosniety imbecyl blokuje malym dzieciom zjezdzalnie patrzac na nie z drwiacym usmiechem pod nosem. Nie wspomne juz tych starszych dzieci goniacych sie i w ogole nie zwracajacych uwagi, ze ta mala konstrukcja jest dla maluchow, ktore tratuja a nie dla nich. Ludzie sa bezczelni i generalnie maja innych ludzi w dupie. W niedziele stalam z moja trojka w kolejce do toalety, bylysmy juz na pierwszej pozycji. Mnie sie chcialo straszliwie a wiedzialam, ze musze jeszcze wysikac przed soba Natalke i Anie. Zorganizowalam papier z sasiedniej kabiny z podloga zalana wole nawet nie myslec czym. Za mna staly jeszcze ze trzy osoby. I tu akcja: Wchodzi starsza kobieta do srodka, mija mnie i wlazi akurat w ta zwolniana kabine przed moim nosem gdzie ja juz w myslach sikam. Sprawdza, ze nie ma papieru i odwraca sie i do mnie zebym ja jej dala ten papier co trzymam w rece (!!@#??#!@???##!!). Ja jej na to mowie, ze papieru nie dam bo tutaj jest kolejka i teraz ja wchodze, bo dzieci nie moga trzymac. A ona, ONA!!! na to, ze nie musze byc agresywna. Ja jej na to, ze nie jestem tylko jej tlumacze..... i slysze "Yeah right". Mysle sobie, ze nie bede sie juz klocic, bo nie warto i tak ja wykopalam na koniec kolejki.
Konkludujac.
Z wpojonego mi przez mamusie wychowania mam wryte w glowie zeby szanowac starszych, byc uprzejma, najlepiej ustapic, najlepiej sie nie odzywac, odwrocic plecami i odejsc. W mysl zasady "madry, glupiemu ustepuje" i po to zeby miec swiety spokoj. Postepowalam w taki sposob. Kiedys. Teraz wstepuje we mnie diabel. Gdybym mogla to najchetniej zgrzytalabym zebami i to tak zeby ci wszyscy ignoranci, imbecyle slyszeli. Rozjechalabym ich moim wozkiem i zabilabym wzrokiem. Moim dzieciom chce wpoic inna strone medalu. Taka zeby umialy walczyc o swoje, zeby byly w stanie, oczywiscie najlepiej uprzejmie i kulturalnie sie postawic. Zeby nikt sie przed nich w kolejke nie wpychal. Zeby wiedzialy jak na tym swiecie nalezy postepowac i nie dac sobie nasrac na glowe. Musze tylko sie pospieszyc z wpajaniem im tolerancji do innych ludzi, poniewaz ta u mnie sukcesywnie zanika.

Tuesday, May 6, 2008

Inwazja

Z wiosna rozpoczela sie wojna w moim domu, na smierc i zycie. Moje zycie ich zaglada. Wylegly sie w najdziwniejszym miejscu - w lazience. Spod muszli klozetowej? Jak rozlozylam pulapki i przejechalam trutka to przeniosly sie do jadalni, nastepnie do kuchni. Prowadze walke podjazdowa, uderzam znienacka, zakladam wnyki, zbieram krwawe zniwo. Klade ich mnogosc za pomoca trucizny. A one sa bardzo dzielne i nie poddaja sie tak latwo (jak w zeszlym roku). Jak nastapi masakra w jednym miejscu to przenosza sie gdzie indziej. Pole walki obejmuje prawie cale moje krolestwo. Aktualnie zaczynaja penetrowac blat kuchenny co doprowadza mnie do bialej goraczki, upychaja sie do szafek. Sprzatam, odkurzam, czyszcze a one nic. Ktos zna jakis dobry, domowy sposob eksterminacji calkowitej mrowek?

Chwila grozy

W dniu dzisiejszym moje najmlodsze dziecko, pieszczoszek moj malutki skonczyl dwa!!! lata. Kiedy to minelo. Konsumpcja tortu zostala przelozona na jutro, poniewaz Robert pracuje dzisiaj po poludniu. Nie odbylo sie jednakowoz bez fajerwerkow, z najbardziej nieoczekiwanej strony. Wykapalam pociechy, zeby mogly sie jutro z czystym sumieniem slodyczami wybrudzic. No i rzecz jasna zeby byly czyste, pachnace i przyjemne dla otoczenia. Pierwsza zawsze w kolejnosci suszenia i smarowania balsamem i innych czynnosciach upiekszajacych jest Dominika. Ubrana w zwiewna pizamke zostala wykopana za drzwi z przykazaniem zeby poszla pobawic sie w pokoju w gotowanie obiadu. Przewaznie jestem na nasluchu bez przerwy, zwlaszcza kiedy nie widze dzieciakow. Po samych rykach potrafie wydedukowac czy interwencja konieczna i po odglosach co jest grane tam za rogiem. Tym razem jednak przeoczylam, zignorowalam, poniewaz chcialam sie wydostac z goracej lazienki. W koncu zareagowalam na gwaltowna przemowe Dominiki za drzwiami. Kiedy je otworzylam, zamarlam i ciarki mi polecialy po krzyzu a Natalka iAnia bardzo glosno wstrzymaly oddechy. Dominika stala, cala twarz ubabrana we krwi, krew na pizamie, krew na obu rekach. Natalka zaczela biadolic ze strachu. Wzielam ta trzesaca sie raczyne a tam ciecie, dosyc spore, krew sika. Troche sie nameczylam zeby to zatamowac i zuzylysmy az trzy plasterki z lalka Barbie. Myslalam, ze zlapala za noz ale nie, wykopala z siatki pusta puszke po brzoskwiniach. Juz jest dobrze, wszyscy odetchneli z ulga. Tylko jeszcze bede musiala sie nasluchac kazania po powrocie Roberta do domu. On zawsze uwaza, ze to moja wina, nie ma w slowniku wyrazu wypadek. I nic to, ze prawie zawalu dostalam.

Saturday, May 3, 2008

A przy obiedzie

Wszystkie kobiety naszej rodziny sa smakoszkami ogorkow konserwowych. Traktowane sa one jako rarytas/deser/nagroda. Dzisiaj byly uzupelnieniem i rekopansata za bylejakiobiad. Kazda corka dostala po jednej sztuce, z zaznaczeniem, ze po zjedzeniu wszystkiego dostana po jeszcze jednym. No zjadly, poswiecily sie dla ogorkow. Upomnialy sie o wiecej. Przynosze sloik i komisyjnie zagladamy do srodka. Hm, ale sa tylko trzy ogorki. Tu jajko madrzejsze od kury - Natalka: "Nas jest trzy: ja, Ania i Dominika". (Taka mala a juz niewdziecznica!). A ja: "A JA?". Natalka: "Mamo, ty mialas do obiadu dwa ogorki". (@!!!@#?@#!!!).
Co ciekawe moje dzieci nie tylko wszystkie uwielbiaja lody, ktore wyssaly doslownie z mlekiem matki, pozerajacej mrozone cuda przez wszystkie ciaze i nieprzerwanie po nich. Lubie tez pop korn, wszystkie inne wcielenia kukurydzy, czekolade i spagetti. Z niepokojem obserwuje rosnaca mi konkurencje. Taka na przyklad Ania, to specjalistka od polykania wlasnej porcji i zerowaniu na innych. Zmadrzalam i schodze do podziemia, dzialam pod oslona nocy, jak juz wszyscy pojda spac. Nie grozi mi to nakryciem na goracym uczynku, jedynie juz po fakcie, dnia nastepnego lub pozniej kiedy moja droga madralinska Natalka, podpiera sie pod boki, w momencie gdy niewinnie oznajmiam, ze nie wiem dlaczego lody, czekolade albo slodycze szlag trafil. "Mama!!! Ja wiem kto to zjadl!!! Ty w nocy!!!" I kiwa na mnie palcem smarkula!