Wednesday, May 28, 2014

Dlaczego nie cierpie jak na zewnatrz jest goraco?

Przede wszystkim poce sie jak prosie, robie sie czerwona na twarzy a na czole wystepuje pot i w zaleznosci od temperatury albo sie tylko skrapla albo splywa na dol az po nosie, z ktorego skapuje. W momencie, kiedy sie spoce od razu zaczyna mnie wszystko swedziec. Najwiecej glowa, a zaraz potem gora plecow. Chodze, i sie obsesyjnie czochram, co jest malo apetycznym widokiem.
Robia mi sie rowniez takie swedzace wypryski, glownie na ramionach i plecach, ktore bola i ciezko sie ich pozbyc. Chociaz w sumie to podejrzewam, ze te wypryski sa od jedzenia, jeszcze nie odkrylam czego, a z goraca robia sie te na czole - biale i wodniste.
Od slonca zazwyczaj boli mnie glowa. na poczatku upalow dostaje migreny, kiedy to nawet ruszanie galkami ocznymi mnie boli i swiatlo boli mnie rowniez.
Kiedy sie poce, to od razu wydaje mi sie, ze smierdze. Zadne dezodoranty tej obsesji ze mnie nie sa w stanie wyplenic. Poca mi sie nawet oczy.
Uzywam kremu ochronnego, po ktorym wszystko mnie jeszcze bardziej swedzi, i ktorego zapachu nie cierpie. Jezeli sobie zapomne naniesc go na czolo, robi mi sie ono rozowe i wtedy juz do zludzenia przypominam brudnego, spoconego, dyszacego i rozowego prosiaka.
Wraz z goracem, pojawia sie, malo znana na tak wielka skale w Polsce, wilgotnosc powietrza. Najbardziej odjechana to ta na dziewiecdziesiat dziewiec, przecinek dziewiec procent. Czlowiek wychodzi  na zewnatrz swiezo umyty i wydezodorantowany, oblepia go to geste powietrze wraz z ubraniem i od razu sie czuje jakby wyszedl prosto spod prysznica, ale bynajmniej odswiezajacego. Mozna zapomniec o oddychaniu, sapie sie otwarta geba jak ryba wyjeta z wody.
Do tego jeszcze nie zapomnijmy o roznych zyjatkach, dla ktorych w upale atrakcyjnie pachniemy potem. Fauna jest tutaj wysoce inteligentna i urozmaicona. Najbardziej popularne to muchy i komary. Te ostatnie mnie kochaja. Kochaja mnie rowniez takie male czarne meszki,  te sa jedynie upierdliwe. Male zielone meszki natomiast gryza. Sredniej wielkosci pseudo - muchy konskie gryza bardziej i bardzo trudno sie ich pozbyc, bo sa szybkie. Jak sie takie cos do czlowieka przyplacze, to nie ma na to sily, tylko uciekac. Raz przechodzilam pod jednym drzewem i spadl na mnie desant malych, zielonych robaczkow i zaczely mnie jesc wszystkie na raz, stracilam wtedy prawie rozum.
Jak mnie ta cala natura juz pogryzie to sie dodatkowo drapie a potem splywam krwia.
Jak jest goraco, to nie chce wychodzic z domu. Najchetniej lezalabym pod klimatyzatorem, sprejowalabym sie jakas woda i pilabym cos mokrego z kostkami lody i cytryna w srodku. Jezeli musze wyjsc z domu to posuwam sie tam, gdzie cien widac. Jezeli jest po drugiej stronie przechodze przez ulice i nadrabiam drogi.
Slonce przy niebieskim, bezchmurnym niebie lzy ze mnie wyciska, ale na serio. Ide i placze.

Wiec jezeli ktos w ciagu lata zobaczy na zewnatrz rozowa, dyszaca, plynaca potem, roniaca lzy,drapiaca sie bezustannie, smierdzaca chemia (krem na slonce, krem na robale pokrywajace smrod potu), wolno posuwajaca sie w cieniu, ze szparkami zamiast oczu istote - JESTEM TO JA!!!
Gdzie w tym stanie spedzam najwieksza  czesc lata? Wiadomo - na PLACU ZABAW!!!




Monday, May 26, 2014

Nienawisc

Do tej pory byla mi obca. Nie spotkalam na swej drodze nikogo, kto by na nia zaslugiwal. Od wrzesnia zeszlego roku mialam roznego rodzaju uczucia ale nie tego rodzaju. Najpierw bylam zalamana, potem uzalalam sie nad soba. Byla tez wsciekla na Munge a potem mu wspoczulam, ze tak wszystko zniszczyl. Ostatnio zajelam sie tez zaloba nad wlasnym malzenstwem.
Moze dlatego nie czulam nienawisci, ze cokolwiek sie dzialo, dotyczylo bezposrednio tylko mojej osoby?
W zeszly wtorek sytuacja sie zmienila.
Munga pojechal na wakacje. Przez dziewiec dni zadzwonil do dzieci tylko raz i rozmawial z nimi przez cztery minuty. Musialo mu sie bardzo spieszyc, poniewaz mial tyle rozrywek. Jak wroci, kiedy wroci to zobaczymy gdzie tak naprawde pojechal, poniewaz opalenizna florydzka jest nie do podrobienia. Nie wiem, czy zadzwonil bo znalazl chwile czy tez dlatego, ze napisalam wiadomosc do jego matki, ze olewa dzieci. Do tej pory sluch po nim zaginal.
Natalia powiedziala, ze Munga nie dzwoni, poniewaz "he doesn't care about us anymore".
Nie wiem, dlaczego akurat we wtorek a nie w srode nienawisc mnie opetala. Moze dlatego, ze w poniedzialek bylam w sadzie i tam po raz pierwszy naprawde odczulam, ze on ma generalnie w dupie co sie z nami stanie. To znaczy co sie ze mna stanie, bo przeciez on wie, ze jak nie bede mogla zapewnic dzieciom dachu nad glowa to od razu wyskoczy, ze on przeciez ma warunki, trzy sypialnie i w ogole, kochajacy tatus sie dziecmi zajmie.
Za duzo mi sie chyba na raz uzbieralo.
Do tego wakacje, na ktore pojechal. Tak i owszem jestem zazdrosna, bo pewnie spedza je z bimbo i jej corka. Kobieca wyobraznia podsuwa rozne scenariusze.
Jak znalazlam mieszkanie to napisalam do niego wiadomosc, zeby do mnie zadzwonil. Czy ktos w ogole mysli, ze zadzwonil? Potrzebuje od niego papierow: poswiadczenia zarobkow i historii kredytowej. Bez tego nikt mi zadnego mieszkania nie wynajmie. Ani slowa sie nie odezwal.
Dziwie sie, ze do tej pory nie udalo mi sie go znienawidzic.
Moze mam opozniony zaplon.
W kazdym razie od wtorku "spalam sie". Dokladnie tak sie czuje, jakby mi w brzuchu rozpalono ognisko nienawisci. Klne po nosem od rana do wieczora inwektywy pod wiadomym adresem. Klne w obecnosci innych ludzi. Zdrowy rozsadek mi wysiadl. Jedyne na co mam ochote to rzucic sie na niego z piesciami i mu dokopac.
Czytalam juz od miesiaca ksiazke po tytulem "How to befriend you ex". Na razie musialam ja odlozyc, bo przyjaznienie sie z tym sk.......em chwilowo stalo sie niemozliwe. Pomoglam mu ile moglam, dalam co chcial, myslicie, ze doczekam sie jakiejs wdziecznosci?
Wiele juz znioslam a czeka mnie drugie tyle. Rzeczy, ktore mnie bezposrednio dotycza moge znosic, "what doesn't kill me, makes me stronger". Ale kiedy zaczynaja cierpiec dzieci to juz inna sprawa.
Dla Mungi skonczyl sie dzien dziecka, niech sobie uzywa na tych wakacjach, bo jak wroci to czeka go brutalny powrot do rzeczywistosci.

Thursday, May 22, 2014

Kosciol i wiara

Tematy drazliwe. Jak to u mnie wyglada? Zostalam wychowana w wierze rzymsko-katolickiej. W podstawowce i w liceum nawet sie staralam, chodzilam do kociola, modlilam sie zarliwie i uczeszczalam do spowiedzi. Potem przeszlam na to wygodne stwierdzenie "wierzaca, ale niepraktykujaca". Po przyjezdzie do Stanow czasami do kosciola chodzilam, najczesciej w swieta. Munga byl baptysta, ale przez pierwsze lata niepraktykujacym. W momencie, kiedy przestal pic cztery lata temu, zajal sie dosyc intensywnym studiowaniem Biblii. Chcial bardzo, zebym w tym rowniez brala udzial, ale ja bylam wtedy mentalnie gdzie indziej i mnie to nie interesowalo, wrecz irytowalo ponad miare.  Munga znalazl kosciol, ktory zaakceptowal, oczywiscie 45 minut drogi samochodem od domu na Coney Island i zaczal uczeszczac. Nastepnie wyrazil chec zabierania ze soba dzieci. We mnie odezwal sie katolicki duch i mialam z tym problem, w zwiazku z tym mielismy pare ostrych scysji. Dzieciom sie w kosciele podobalo. W zwiazku z tym dalej jezdzili.
W pewnym momencie Munga dostal inna prace i przestal miec wolne soboty i niedziele.
Troche z ciekawosci, z poczucia obowiazku oraz dla swietego spokoju ja przejelam na siebie obowiazek zawozenia dzieci do kosciola.
Na poczatku bylo to wszystko inne i dziwne. Pewnych rzeczy w ogole nie moglam zrozumiec. Ale siedzialam spokojnie, robilam co kazali i przygladalam sie uwaznie.
Nastepnie na jakis czas (okolo roku) przestalismy do kosciola jezdzic. W momencie kiedy zaczelismy jezdzic od nowa, bylam gotowa do zaakceptowania tego kosciola i wyjscia z kosciola katolickiego. Nikt mnie do niczego nie zmuszal, sama do tego doszlam. Nie zrobilam tego ani dla meza, ani dla dzieci. I poczulam sie zupelnie nowym czlowiekiem, zdecydowanie szczesliwym.
W sierpniu 2013 mielismy razem z Munga wspolny chrzest. Byl to jeden z najszczesliwszych dni w moim zyciu. A od wrzesnia zycie mi sie syplo.
Od pazdziernika zeszlego roku chodzimy co tydzien do kosciola. Dzieci sa zadowolone i chca to robic. Maja co niedziele szkolke, gdzie ucza sie roznych biblijnych historii. Kochaja Pana Jezusa i razem sie codziennie modlimy. Ucze je jak dobrze postepowac i co jest wazne w ich zyciu.
Ja czytam Biblie, prawie codziennie, co wraz z hektolitrami melisy pomoglo mi przetrwac najgorsze chwile, dlatego tez nie zwariowalam.
Munga po chrzcie zaczal pic i znalazl sobie bimbo.
Jest to pewna ironia losu jak zamienilismy sie rolami: kiedy on w tym siedzial, ja nie bylam gotowa a kiedy ja w to wsiaklam to on od tego odszedl.
Nie zamierzam zmieniac wiecej swojej wiary i kosciola. Moja zmiana nastapila nie tylko w sposobie zycia ale rowniez w glowie i w sercu. Dla tych, ktorzy mnie nie znaja: mnie jest bardzo ciezko do czegos zmusic. Mam ciezki character i jestem przyzwyczajona do tego, ze na koncu zawsze dostaje to, co chce. Na pewno nie zmienialabym wiary i kosciola ze wzgledu na meza.
Wymaganie od kogos zmiany wiary w celu wynajecia mieszkania jest przeciwne prawu. Jakby mi sie nudzilo, to moglabym tych ludzic pozwac do sadu o dyskryminacje. Chwilowo na brak obecnosci w sadach nie moge narzekac, wiec postanowilam sobie odpuscic. hehehe.
Mieszkanie znajde jak przyjdzie na to odpowiedni czas. Nikt mi nie bedzie dyktowal zadnych irracjonalnych warunkow. Nie po to mieszkam w Ameryce.


Tuesday, May 20, 2014

Natchnienia

Do pisania brak. Malo czasu, znikome sily, problemow kupa. Dzisiaj bylam w sadzie cywilnym, poniewaz wlascicielka domu zalozyla sprawe o eksmisje. Munga sie nie stawil, poniewaz w tym tygodniu ma wakacje, wiec sobie pojechal (albo do Pittsburgha albo na Floryde) . W zeszlym tygodniu chodzilam skladac papiery za niego (poniewaz nie mial czasu) a dzisiaj mi ich nie zatwierdzili, poniewaz nie raczyl sie pojawic. Powiedzial mi, ze "ma inne plany" (moze bilet na samolot kupil). Cos absolutnie wazniejszego niz bronienie zony i trojki dzieci przed eksmisja. Przed sedzia w kwietniu obiecywal, ze mi pomoze a teraz juz zapomnial jak sral w gacie ze strachu i mi powiedzial, ze mam sobie sama szukac. Pracownik sadowy mi uswiadomil, ze musze liczyc tylko na siebie, poniewaz jemu nie zalezy na tym, co sie z nami stanie. Dostalam kolejna date w sadzie - osiemnastego czerwca, kiedy stane przed sedzia i ten obcy czlowiek okresli los moj i moich dzieci. Oczywiscie mozliwe, ze do tego czasu uda mi sie znalezc cudowne mieszkanie, tam gdzie mi potrzeba, za niskie pieniadze. HAHAHA.
Munga placi na dzieci, jak mu cos zostanie po zaplaceniu wlasnych spraw, rachunkow i potrzeb. Wyciaganie z niego czeku to droga przez meke. W zwiazku z tym podczas nastepnej rozprawy moj prawnik wystapi o sciaganie mu pieniedzy bezposrednio z wyplaty.
Caly zeszly tydzien nie moglam w nocy spac.
Update:
Dzisiaj obgryzam paznokcie i sie martwie.
Wczoraj poszlysmy obejrzec mieszkanie - cud nad Wisla. Idealne, tam gdzie powinno byc, takie, jakie powinno byc. Troche za drogie, ale trzeba wierzyc, ze sie uda nie? Wczoraj rozmawialam z wlascicielami domu (starsza para), z poltorej godziny. Miedzy innymi wyszlo po drodze, ze jezdzimy do kosciola na Coney Island i, ze jestesmy baptystami. Dzisiaj wlascicielka domu zadzwonila do mnie i powiedziala, ze maz sie zgodzi na wynajecie nam mieszkania, jezeli z powrotem przejde na katolicyzm. Hahaha. Zatkalo mnie normalnie.
Dobrze, ze teraz to wyszlo a nie dopiero jakbym juz tam mieszkala i zaczeliby mi dzieci nawracac.
Jedyne miejsce, gdzie odczuwam spokoj psychiczny to moja praca. Przez siedem godzin straram sie byc tak zajeta, ze nie mysle o niczym , tylko o pracy. Rozwiazywanie problemow cztero- i piecio-latkow mnie uspokoja.