Sunday, January 24, 2016

Glowa mnie boli...

Wszystko zaczelo sie nad podziw niewinnie. Telefon do dzieci: "Co tam robicie? Aaaa ogladacie Netflx? Jaki program? Tatus Was kocha/teskni" sratatatata.
A nastepnie otrzymuje wiadomosc, czy moze bylabym taka uprzejma i udostepnila haslo, zeby Munga mogl sie na Netflix zalogowac.
Ze cooooo niby????
Malo co mnie dziwi, ale to mu sie (ponownie/jakzwykle) udalo.
Napisalam mu, ze to nad podziw interesujaca propozycja, ale nie dziekuje bardzo, nieinteresujemnieto. Wspolne konta powienien miec raczej z osoba, z ktora mieszka.
Dowiedzialam sie na to, ze jest zaskoczony, poniewaz nie spodziewal sie po mnie takiej reakcji.
Ciezko domyslic sie, czego sie spodziewal.
Sponsoringu rozrywkowego dla siebie i swojej cudownej polowy?
Ale potem to juz poplynela zaskakujaca fala informacji, ze bedzie szukal mieszkania i pracy w Nowym Jorku. Wiekszosc rzeczy zamierza przelokowac z powrotem do mamusi.
Bo dzieci to, tamto i owamto i on chce wszystko zrobic tak, jak trzeba. Blisko dzieci. Naprawic bledy. Aha i on teraz to juz nareszcie zrozumial, ze to PAN BOG mu klody rzucal pod nogi caly czas, poniewaz bylo to wbrew Bozej Woli, ze wyprowadzil sie z Nowego Jorku.
I tak w ogole to Sznicel to rozumie jak najbardziej i bedzie okej bez niego. I generalnie on nie moze jej za bardzo denerwowac rozmowami, poniewaz ona ma wysokie cisnienie, ze wzgledu na stress spowodowany jej wlasnymi corkami.
Do glowy przychodzi mi wylacznie ten cudowny wyraz polski, ktory zaczyna sie na litere ka a konczy na a, i nastepuje po nim blizej nieokreslona ilosc wykrzyknikow. I jeszcze na dodatek na poczatku dodalabym "O zesz!!!!"
Dziwne, ze musi sie wyprowadzic od Sznicel zeby szukac pracy w NYC, a z kolei matka sprawia wrazenie jakby nic na ten temat nie wiedziala.
No coz, zobaczymy jak sytuacja sie rozwinie. Dla dzieci byloby dobrze miec ojca pod reka. One go teraz bardzo potrzebuja. Co do mnie, no coz. Bedzie to generalny bol glowy i ciern w dupie, ale bedziemy sie martwic dopiero wtedy, kiedy slowo stanie sie cialem....

Friday, January 1, 2016

2016

Czas na plany, podsumowania, refleksje i porownania. Hahaha!
Czym moge sie pochwalic? Co mi sie nie udalo? Co osiegnelam?
Jakos to wszystko marnie wyglada.
W roku 2015 dopracowalam w szczegolach i osiagnelam mistrzostwo w technice przetrwania oraz umiejetnosci "wiazania konca  z koncem".  Utrzymalam sie na powierzchni.
To by bylo na tyle. Niezadowalamnieto.
Skonczylam rowniez czterdziesci lat.
Pamietam zawsze mi sie wydawalo, ze jak bede miala czterdzieste urodziny wszystko bedzie pod kontrola. Odchowane dzieci, stala praca, rodzina, , wakacje raz do roku, wszystko jak w szwajcarskim zegarku. Uwiecznieniem dokonan zyciowych miala byc impreza urodzinowa w knajpie z didzejem, z udzialem wszystkich krewnych i znajomych. Hahaha!
No niestety.
Moze na piecdziesiate urodziny mi sie uda ;-)
Jak na razie usiluje, z mizernym efektem zaczac wszystko od nowa.
Rzeczywistosc wyglada nastepujaco: w tym roku musze cos zmienic. Na lepsze. Nie moge tak zyc, z miesiaca, na miesiac. Musze zapewnic sobie i dzieciom wieksza stabilizacje. Tymczasem ciezko sie zebrac. Oj, jak ciezko.
Musze napisac na nowo zyciorys i aktywnie zaczac szukac innej pracy. Nienawidzetegorobic.
Prawo jazdy tez by sie przydalo, wraz z ewaluacja kredytow z Polski.
Nie cierpie byc samotna, odpowiedzialna, osoba dorosla. Bleeeeeeeee......